Przez cały mój pobyt w Irlandii byłam w Dublinie tylko kilka razy, nie licząc oczywiście wyjazdów na lotnisko. Za każdym razem chciałam wybrać się tutaj w jedno specialne miejsce, jednak zawsze brakowało mi czasu. Chodzi mi o dom najbardziej znanego irlandzkiego piwa czyli Guinness’a.
Sama bardzo lubię to piwo. Uwierzcie mi na słowo ale takie ciemne, zimne piwko najlepiej gasi pragnienie. Będąc w Irlandii wszędzie widzi sie reklamy i pamiątki z Guinness’em na przykład kufle, podstawki i nawet całą serię ubrań. Guinness jest też oficialnym sponsorem Six Nations Rugby.
Ja najbardziej jednak Guinness’a kojarzę z reklamą z tukanem, bardzo mi się podoba cała seria tych reklam. O tym skąd on się wziął i czemu akurat tukan bedzię dalej.
Guinness Storehouse nie jest łatwo przegapić w Dublinie. Fabryka rzuca się w oczy zaraz po wyjściu ze stacji Heuston. Idąc w stronę centrum miasta mija się wysokie mury i wielkie czarne bramy. Między innymi właśnie ta niedostępność skusiła mnie by zobaczyć co jest za murami.
Z początku pan Arthur Guinness prowadził mały browar w domu w hrabstwie Kildare. Mając 34 lata postanowił spróbować szczęścia w samej stolicy kraju. To właśnie tutaj w Sylwestra 1759 roku Arthur Guinness podpisał umowę najmu na 9000 lat!!!! Tak właśnie podupadły wówczas budynek w sąsiedztwie St. James’s Gate w Dublinie przeszedł do historii Irlandii.

Bilet można kupić w kasie przy wejściu. Czasami jednak trzeba się liczyć ze staniem w długiej kolejce. Można również zakupić bilet on-line na stronie Guinness Sorehouse. Wychodzi to nawet taniej, bo można skorzystać ze specjalnych ofert lub rabatu. Kupując sam bilet można również wykupić dodatkowe wejściówki na przykład na sesję z Koneserem i korepetycjami lub testowanie piwa na jednym z pięter.
Ja skorzystałam z rabatów na Dzień Świętego Patryka i wykupiłam dodatkowo degustację w Guinness Open Gate Brewery.
Odwiedzenie Storehouse w przed Paddy’s Day nie było dobrym pomysłem, ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło – piwo było pyszne. Fakt, było od groma ludzi, w niektórych miejscach ciężko było nawet wejść, szczególnie na ostatnim piętrze budynku. Samo zwiedzanie jednak było bardzo interesujące i wciągające.
Siedem pięter historii Guinness’a.
Myślałam z początku, że spędzę tutaj góra z dwie godziny. Dawno się tak nie pomyliłam, bo można tam spędzić pół dnia. Cały budynek ma aż siedem pięter i na każdym znajdziemy coś innego i ciekawego. W samym sklepie czy w restauracjach można stracić poczucie czasu.
Zwiedzanie Storehouse prowadzi się samodzielnie, nie trzeba pilnować się żadnej grupy. Tak więc można na każdym piętrze spędzić tyle czasu ile się chce. Można też skorzystać ze zwiedzania z przewodnikiem, taka opcja jest dostępna dla większych grup.
Ja zwiedzanie oczywiście rozpoczęłam od poznania historii Arthura Guinness’a. Następnie przechodząc się korytarzami starej fabryki poznawałam po kolei historię procesu produkcji i exportu Guinness’a.
Wyeksponowane są sprzęty i maszyny jakie niegdyś były używane w procesie produkcji. W bardzo interesujący sposób pokazano i opisano etapy produkcji piwa od surowych składników po procesy ważenia aż do samych bąbelków. Interaktywne ekrany pokazują krok po kroku całą wiedzę jaką powinniśmy poznać na temat Guinness’a.
Na ścianach były stare kafle, odsłonięte stare mury, wychodzące ze ścian rury i ogromne szyny. Można było poznać sprzęt, na którym się niegdyś pracowało i transportowało materiały oraz sam trunek. Przez moment można się cofnąć w czasie i oglądać filmy opowiadające całą historię.
Historia sławy Guinness’a.
Jak wspomniałam na początku historia Guinness’a w Dublinie rozpoczęła się w 1759 roku gdy Arthur Guinness postanowił przenieść produkcję piwa do stolicy Irlandii – Dublina. Już dziesięć lat później, pan Guinness zaryzykował po raz kolejny i wyeksportował sześć beczek piwa do Anglii. Następnie w 1799 roku ciemne piwo stało się tak bardzo popularne w stolicy Irlandii, że pan Guinness zdecydował, że skupi się tylko i wyłącznie na produkcji portera by udoskonalić jego smak i produkcję.
Kolejny poważny ruch pan Guinness podjął w 1817 roku. To wtedy osiem beczek portiera Guinness’a odbyło swoją pierwszą podróż przez Atlantyk. Beczki trafiły do John’a Heavy’a w Południowej Karolinie. Tak właśnie Guinness dotarł do Ameryki, gdzie w czasach irlandzkiej emigracji jego dziedzictwo jeszcze bardziej rosło.
Pod koniec XIX wieku Guinness był jednym z trzech największych browarów między Wielką Brytanią a Irlandią. W 1862 roku firma przyjęła harfę irlandzką jako swoje logo i zarejestrowała ją w 1875 roku.
Oczywiście ryzykowne posunięcia Arthura Guinness’a opłacały mu się po stokroć i przyniosły sławę na całym świecie. Do tej pory każdy słyszał o tym piwie i słynny Guinness już na zawsze kojarzony będzie Irlandią.
Testowanie Guinness’a.
Powiem szczerze, że jak się tak naoglądałam tych wszystkich filmów to naszła mnie nieodparta ochota na pointa Guinness’a. W sali degustacyjnej Storehouse można go wreszcie posmakować, mało tego – można przetestować również inne rodzaje tego piwa. Testowanie piwa trzeba sobie wykupić, należy też zapoznać się z dodatkami jakie ma się na bilecie. Ja np. miałam 1 drink za darmo.
Świat reklam Guinness’a.
Tutaj bardzo mi się podobało, wreszcie zobaczyłam moje ulubione zwierzaczki i całą historię reklam telewizyjnych, plakaty, kufle, puszki i butelki i stare pamiątki. Mnóstwo wszystkiego co związane jest z Guinness’em od czasów jego powstania.
Przez prawie 200 lat Guinness był tak sławny, że nie potrzebował żadnych reklam by zwiększać swoją sprzedaż. Jednak pod koniec lat 20-tych nieoczekiwanie poziom sprzedaży spadał. To właśnie wtedy, w 1929 roku Rupert Guinness, ówczesny prezes firmy, przeprowadził pierwszą w historii kampanię reklamową Guinness’a. Hasłem przewodnim było: „Guinness jest dla ciebie dobry”. Sama reklama miała pokazać zdrowotne właściwości portera dla wszystkich.
W następnym roku firma postanowiła zatrudnić firmę reklamową SH Benson. Dzięki niej właśnie powstały reklamy z Tukanem i cała seria reklam ze zwierzętami. Człowiekiem, który wymyślił kultowego ptaka i jego towarzyszy był angielski ilustrator i rysownik John Gilroy.
Pomysł z Tukanem narodził się w cyrku, do którego Gilroy wybrał się z synem. Tam też obserwował lwa morskiego z balansującą na nosie piłką. Tak właśnie nasunął mu się pomysł by narysować lwa morskiego z balansującym kuflem Guinness’a na nosie oraz całą serię innych zwierząt i oczywiście tukana.
Jakiś czas temu, jadąc na wycieczkę w Hrabstwie Kerry przewodnik opowiedział mi jaki był początek reklamy Guinness’a z Tukanem. Najpierw Tukan leciał powoli przez cały ekran, i tyle. Z jednego końca na drugi. Nikt z widzów oczywiście nie wiedział o co chodzi, i tak przez jakiś czas aż ludzi zaczęło ciekawić o co tak właściwie chodzi w tej reklamie. To był rewelacyjny trik marketingowy by zwrócić wszystkich uwagę i zdobyć powszechne zainteresowanie. Potem owy tukan pokazał się z dwiema szklankami Guinness’a (koniecznie z dwiema) i z hasłem: „If he can say as you can. Guinness is good for you. How grand to be a Toucan – Just think what Toucan do”.
Ilustracja przedstawiała uśmiechniętego ptaka i dwie szklanki Guinness’a. Była to bardzo sprytna reklama, chodziło o fonetyczne znaczenie słowa „toucan” – czyli two can (dwie puszki). A co tukan może zrobić? Postawić je sobie na dziobie.
Gravity Bar.
Nigdzie na świecie nie będzie smaczniejszego ciemnego piwa niż w domu samego Artura Guinness’a w St James Gate. Moja wycieczka po Guinness Storehause skończyła się na zatłoczonym siódmym piętrze. Tam też popijając chłodnego Guinness’a mogłam podziwiać widok z okna na fabrykę i centrum Dublina.
The Open Gate.
Aby przejść do Open Gate trzeba było wyjść ze Storehouse i udać się na ulicę James.
Tutaj miałam wykupione wejście, musiałam jednak pilnować czasu by się nie spóźnić. Było tutaj oczywiście mniej ludzi niż w Storehous na siódmym piętrze i mogłam w spokoju przetestować cztery różne rodzaje Guinness’a.
[…] Jeśli chodzi o pierwsze miejsce to przez długi czas góruje niedawno przeze mnie odwiedzony Guinness Storehouse z 1.711.281 odwiedzających turystów rocznie; po nim są Klify Moherowe. Rock of Cashel znajduje […]
PolubieniePolubienie
Siedem pięter raju? Wspaniały raj, choć piwa nie lubię, ale pist rewelacyjny!
Pozdrawiam
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Oj znam takich, dla których to definitywnie raj na ziemi 😀 Musze przyznać, że było naprawdę bardzo ciekawie. Sama bardzo lubię Guinnesa i to jedzenie tam, pychota!!!! Dziękuję bardzo i pozdrawiam!
PolubieniePolubienie
Świetna wycieczka, pozazdrościć! Swoją drogą wynajem na 9000 lat? Musiał być pewny swego! 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
A wiesz, że to samo sobie o nim pomyślałam. Ciekaw ile płaci za rent, czy tyle co na umowie, bo to by miało nawet sens. 😀 Bardzo fajna, wycieczka, trochę droga nawet jak na atrakcję w Irlandii ale polecam.
PolubieniePolubienie
Ogromną słabość mam do takich industrialnych wnętrz i nie wiem jak to się stało, że będąc w Dublinie przegapiłam to miejsce. Jeśli chodzi o browary to dotąd zwiedziłam tylko poznański, ale co się odwlecze…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dokładnie tak, mi zajęło 12 lat by tam dojechać 😀 no ale wynajęty na 9000 lat więc mamy CZAS!
PolubieniePolubienie
Mój mąż czułby się tam jak w niebie! 7 pięter raju 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dobrze to skwitowałaś 😀 uśmiałam się nieco. haha Chyba nie on jeden byłby w tym raju 😉
PolubieniePolubienie
Mój mąż czułby się tam jak w niebie! 7 pięter raju 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Niestety ja do tej pory to Leszka to ja z półki w sklepie znam. Nie ma tego złego, degusytacja pewnie była zaliczona 😉 pozdrawiam
PolubieniePolubienie
Mmm, Guinness – świetne piwo i kawał historii! Fantastyczna wycieczka!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Pewnie, że świetne. Bardzo lubię i polecam. Wycieczka była rewelacyjna, warto się wybrać tylko trzeba poświęcić na nia czas by móc spokojnie podegustować. Pozdrawiam
PolubieniePolubienie
Mmm, Guinness – świetne piwo i kawał historii 🙂 fantastyczna wycieczka!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Kawał historii, ja byłem tylko w Tyskim i Żywieckim.
Musiało być pysznie 😀
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Nigdy nie byłam u Nas w browarach a z chęcią bym sie wybrała. Mam nadzieję, że warto było? Pozdrawiam
PolubieniePolubienie
Jedyny browar jaki odwiedziłam, to browar Lecha 😀 Ale jego zwiedzanie nie było aż tak spektakularne jak to w browarze Guinnessa 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba