Ciąg dalszy pobytu na Filipinach. Z Boracay pojechałyśmy samochodem do domu moich przyjaciół, którzy mieszkają w Oton na Iloilo. Był to spory kawał drogi i w większości droga ta wiodła przez totalne odludzie.
Jedno co lubię w takich podróżach to to, że mam możliwość zobaczyć jak wygląda życie w innych krajach. Piękne plaże i czysta woda etc., że tak nazwę „wakacyjny raj” przereklamowany jest moim zdaniem przez biura podroży i ich Photoshop. Dlatego jeśli ktoś jedzie kawał drogi tylko dla takiego raju, może się z deczko zdziwić rzeczywistością.
Ja na takich wakacjach lubię zwiedzać, chodzić, jeździć i ruszać się od rana do wieczora. Interesuje mnie druga strona „wakacyjnego raju”. Dlatego też poprosiłam Karren by mi pożyczyła swój rower aby objechać okolicę Oton.
Za punkt zaczepienia wzięłam szkołę (zdjęcie poniżej) i nawet dzieci potrafiły pokazać mi kierunek. Zrobiłam zdjęcia, tak by w razie gdy się zgubie pokazać tubylcom gdzie chcę dojechać. Bardzo PRZYDAŁO MI SIĘ TO zdjęcie!
Najbardziej mi się podobała reakcja dzieci z kościoła, gdy tylko mnie zobaczyły na rowerze z aparatem w ręku przybiegły zagadać i pokazały mi jak trafić do centrum. Wszędzie były takie bramy, to jak wjazd na kolejną dzielnicę. Przy każdej takiej dzielnicy jest tablica z nazwiskami osób zarządzających.
Kolejnego dnia wybraliśmy się wszyscy, razem z Karren rodziną oraz przyjaciółmi na wycieczkę na wyspy Guimaras. To był naprawdę fantastyczny dzień!!!

Igang Marine Station i Mariculture Park.
Dopłynęliśmy do bardzo ciekawego miejsca , w którym znajdowały się baseny z rożnymi gatunkami ryb, które zamieszkują filipińskie wody. Udzielono nam lekcji na temat ryb i ich połowu.
